Na granicy z Białorusią gorąco jak chuj. Bandyci zza wschodniej granicy zabili polskiego żołnierza. Dwóch kolejnych jest rannych (przynajmniej o tylu wiemy na chwilę obecną). A władza się bawi na pełnej piździe.
Nie dalej jak 29 maja Donald przemawiał przed pogranicznikami w czasie wizytacji. Jakież to piękne słowa leciały z jego złotych ust: „Obiektami agresji są polscy żołnierze. Macie pełne prawo, czy nie powiedzieć obowiązek, używać wszystkich dostępnych wam metod”.
I jak się okazało, za użycie tychże dozwolonych przez tego premierzynę metod żołnierze są skuwani jak zwykłe szmaty!!! No to co tu do chuja się wyprawia? Pytanie samo ciśnie się na usta – czy Tusk łże (bo w to, że potrafi, chyba nikt nie wątpi)? Załóżmy, że Tusk nie łże, że ni chuja nie wie, co się dzieje w kraju, który obecnie ma pod swoim zarządem. To kto łże? Kto powinien beknąć za ten syf, do którego dopuścił? Bodnar – minister sprawiedliwości, który musiał o faktach postępowania przeciw żołnierzom wiedzieć i nie zgłosił tego premierzynie? A może szef resortu obrony, Kosiniak-Kamysz, który o działaniach Żandarmerii dowiedział się z internetów? To jakim prawem siedzi na stołku, na którym aktualnie siedzi? W cywilizowanym kraju cała trójka już składałaby papiery i wypierdalała od koryta w poskokach, bo chodzi tu o honor. A tenże, jak wiadomo od dawna, jest towarem mocno deficytowym, jeśli chodzi o polską klasę polityczną.