Znalezione na gazeta.pl:
– Jak to, nikt nie zachorował?!? – wrzasnął. – To nie może być! Coś poszło nie tak! Tyle pieniędzy na badania psu w dupę!!! Ja z tych naukowców każę skórę pasami drzeć? Zagazuję ich! Wszystkich!!!
– Ależ mein fuhrer – łagodnym głosem odezwał się Koeppke – to z pewnością jakieś wielkie nieporozumienie!
– Nieporozumienie?!? Wy wszyscy to jedno wielkie nieporozumienie! Rozstrzelać! Pod sąd was odeślę! – krzyczał fuhrer cały czerwony. Jego przekrwione, błyszczące oczy zdawały się strzelać wokół piorunami. W końcu wziął głęboki oddech, westchnął i płaczliwym szeptem rzekł do siebie: – Dlaczego? Dlaczego otaczają mnie sami nieudacznicy? Gdzie spojrzę – tam banda idiotów. Sam mam latać po ziemi i zarażać ludzi? Czy wszystko muszę robić sam, żeby być pewnym, że zostanie wykonane jak trzeba?
Koeppke nie zrozumiał ani słowa wyszeptanego przez swego ukochanego wodza, ale doskonale znał ten ton. Wiedział, że musi szybko coś wymyślić, inaczej z całą pewnością czeka go pluton egzekucyjny.
– Mein fuhrer, naprawimy to. W zasadzie to już się to dzieje. Rozkazałem wysłać tam naszą ekipę specjalną. W jutrzejszych gazetach pojawi się wzmianka o tej wsi…
– Jeszcze będziesz ich reklamował? Pfff! – prychnął wódz – Cóż to za pomysł?
– To nie będzie reklama. To będzie przykrywka. Zamydlimy głupcom oczy a tymczasem pojedzie tam nasza ekipa i rozwlecze nową, eksperymentalną wersję wirusa. Jak od tego nie zachorują i nie pozdychają to osobiście strzelę sobie w łeb! Wszystko, aby mój ukochany wódz był szczęśliwy!
– Zrobiłbyś to? Dla mnie? – zapiszczał fuhrer z szelmowskim uśmiechem.
– Tak. Dla ciebie mein fuhrer zjechałbym gołą dupą po brzytwie do basenu z jodyną!